Miłość tuż, tuż

Rolling Stonesów nie umiem już słuchać. A przecież dawno temu byli moim zespołem numer jeden, kiedy przez trzaski domowego radia wyłapywałam z dalekich stacji radiowych dźwięki i słowa ich przebojów. Było to mniej więcej wtedy, kiedy w moim odbiorniku trzeszczało i zanikało ich symfoniczne You Can't Always Get What You Want, a ja miałam siedemnaście lat.

Filmów, którymi kiedyś żyłam, już nie chcę oglądać, a przecież teraz takich twórców jak Bergman, Fellini, Truffaut, Pasolini, Richardson - już nie ma. Gęste filmy, gęsta muzyka, gęste myśli i emocje - zostały za mną. Łagodniałam z wiekiem i złagodniałam przez lata. Stałam się dzieckiem bardziej niż byłam nim wtedy, kiedy byłam dzieckiem.

Nie szukam już wyjaśnienia świata w książkach, które kiedyś przemawiały do mnie. Niewiele czytałam, ale teraz czytam jeszcze mniej. Jednak pojęcie mieszkańcy masowej wyobraźni, które było tytułem jednej z nich, pozostało mi bliskie, bowiem moją jednostkową wyobraźnię nieustannie przenikają mieszkańcy wyobraźni globalnej, zasilanej przez środki przekazu masowego - z których już prawie nie korzystam.

John Paul Young [1], przez swój głos i przez swój przebój, zamieszkał w niej niepostrzeżenie, kiedy zaczęły wzruszać mnie słodkie piosenki o miłości, kiedy miałam dwadzieścia kilka lat. Miłość była w powietrzu i on o tym śpiewał w radio. W nietrzeszczącym, bliskim polskim radio przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.



1978


To, że wykonawca tamtej słodkiej piosenki nazywa się tak, jak się nazywa, dowiedziałam się całkiem niedawno, zaintrygowana przebojem z dawnych lat usłyszanym w zakończeniu jednego z lepszych popularnych filmów muzycznych, jakie widziałam - australijskiego Strictly Ballroom z roku 1992 [2].

Nie słucham już radia, telewizji nie oglądam, nie czytam gazet, ale - korzystam z internetu, w którym pośród innych informacji mogę szybko wyszukać informacje o interesujących mnie osobach, podobnie jak szybko można wyszukać informacje o mojej osobie. Jak to w globalnej wiosce bywa.

JPY nie posiada prywatnej strony internetowej, a polska wikipedia pisze o nim krótko: John Paul Young (ur. 21 czerwca 1950) - australijski piosenkarz popowy. Światowy rozgłos przyniósł mu przebój Love Is in the Air z roku 1978.

Nieco więcej informacji znajduję na stronie radia rmf: Wcześniej JPY nagrał singiel Pasadena, który podbił australijskie listy przebojów, oraz hit Yesterday's Hero. Potem przyszło słynne nagranie Love Is in the Air. Kolejny przebój Younga, Standing in the Rain, trafił na australijskie, europejskie i afrykańskie listy przebojów. Jednak z końcem dekady lat siedemdziesiątych zakończyła się jego błyskotliwa kariera.

*

Błyskotliwa kariera, nagrania, koncerty, fani, wysokie miejsca na listach przebojów, bycie w centrum uwagi - oznaczają potężne strzały adrenaliny. Jak to jest, kiedy to się kończy? Przypatrzyłam się życiu naszego wczorajszego bohatera opisanemu na angielskojęzycznych stronach internetowych. John Paul Young nie pogubił się w życiu. Z pokorą i prostotą zgodził się na mniej.

Los sprawił, że ponownie dane mu było przypomnieć o sobie, kiedy jego wiodący słodki przebój trafił na ścieżkę dźwiękową wspomnianego obrazu. Osiem lat po premierze filmu piosenka wykonana przez JPY wobec ponad stutysięcznej widowni stała się tanecznym przebojem ceremonii zamknięcia letniej olimpiady w Sydney w roku 2000.

Powstał też nowy teledysk John Paul Younga z jej współczesnym nagraniem, w który ciekawie wpleciono sceny ze Strictly Ballroom. Lubię historie z happy endem. Życzmy więc sobie szczęśliwego zakończenia naszej własnej historii. A na razie - wejścia tanecznym krokiem w rozpoczynający się kolejny rok. Bo miłość jest - tuż, tuż.



1992



30.12.2014


.