Elvis

Wszedł na scenę, wziął i zaśpiewał. Oto klasyczna już scena, otwierająca specjalny program telewizyjny z roku 1968 zatytułowany po prostu Elvis, ale ze względu na rolę, jaką odegrał w ożywieniu kulejącej wtedy kariery Presleya, znany bardziej jako Elvis Presley '68 Comeback Special [1]:





Niecałe 10 lat później też wszedł na scenę i zaśpiewał, a potem wziął i umarł. Nie byłam fanką Elvisa, dopóki na początku lat dwutysięcznych, jako 55-letnia emerytka, nie zaczęłam buszować po internecie. Wtedy, trzydzieści lat po jego śmierci, znalazłam kilka dawnych przebojów, które kiedyś słyszałam w jego wykonaniu, ale które nie rozkładały mnie na łopatki. Po prostu rezonowała we mnie inna muzyka.

Właściwie tylko jeden z pierwszych przebojów Elvisa, Kiss Me Quick zapadł mi kiedyś głębiej w emocjonalną pamięć, a słuchałam go mając jakieś dziesięć lat, na kaszubskiej wioseczce, u mojego wujostwa, chyba z tak zwanej pocztówki dźwiękowej, a może z małego czarnego winylowego krążka, który na tę peerelowską wioseczkę trafił z dalekiego świata, przez parę pilnie strzeżonych granic, i którym pewnie zachwycali się moi starsi kuzyni i kuzynki, i jeszcze pamiętam, że tytułowe słowa kiss i quick były chyba jednymi z pierwszych, których nauczyłam się w języku, który kiedyś miał stać się moim zawodem, i dzięki któremu jestem w stanie rozumieć, co na załączonych filmikach Presley mówi, kiedy nie śpiewa, albo czego nie śpiewa, kiedy śpiewa, a mam na myśli rybkę [2], która zajmuje prawie cały refren, i której robienie uroczo bawi Presleya, teraz już przedwcześnie postarzałego, opuchniętego i otłuszczonego, zmęczonego, lekko nieprzytomnego, spoconego i poruszającego się po scenie z pewnym trudem:






Polubiłam Presleya, którego kiedyś nie znałam, teraz poznanego przez internet, tego z roku 1968, i tego z roku jego śmierci, ponieważ: 1. jest dobrym człowiekiem, w naturalny sposób, chociaż pewnie nie wolnym od słabości czy błędów; 2. pomimo bycia nieprzyzwoicie przystojnym, jest naprawdę uroczym mężczyzną, głównie ze względu na duże poczucie humoru i dużą dawkę autoironii [3]; 3. jest więcej niż utalentowanym piosenkarzem, jest artystą, który po prostu wychodził na scenę, brał i śpiewał – całym sobą, co najlepiej udowodnił w cytowanym wcześniej programie telewizyjnym z 1968, którego celem, według własnych słów Presleya, miało być pokazanie wszystkim, co naprawdę potrafi, i za co pewnie zapłacił zdrowotnymi problemami następnych lat oraz przedwczesną śmiercią, z powodu szaleńczego tempa, którego po roku 1968 nabrała jego kariera, jak sądzę.






08.02.2016


.